Martin Kaczmarski w rallycrossie: "Chcę osiągnąć jak najwięcej i jak najszybciej" [rozmowa NaM]
Myślisz, że to, że ta dyscyplina jest tak widowiskowa i wszystko dzieje się w jednym miejscu, dzięki czemu kibicom jest łatwiej obserwować, co się dzieje na torze sprawi, że stanie się ona w Polsce popularniejsza?
Każdy sport, na który mogę zabrać całą swoją rodzinę, przyjaciół, usiąść i widzieć całą tę akcję bez żadnego ryzyka, zyskuje w końcu popularność. W rally crossie rywalizacja często toczy się aż do krwi – jest mnóstwo emocji, latają kevlary. Zainteresowanie każdym sportem, który jest widowiskowy, rośnie w szybkim tempie. Mam nadzieję, że podobnie będzie z rallycrossem w Polsce i cieszę się, że zdecydowałem się tego spróbować.
Jak jeździ się bez pilota?
To specyficzne, bo nie mam tego uczucia, że jest ktoś z boku. Jest jednak ktoś, kto mówi do mnie przez słuchawkę, czyli tzw. spotter. To osoba stojąca na podeście i widząca wszystko, co dzieje się na torze. Dzięki temu może mnie informować, kto jest przede mną, kto jest za mną, kiedy mam jechać joker lapa (alternatywny fragment toru, najczęściej skrót; każdy zawodnik przynajmniej raz w czasie wyścigu musi pojechać inną trasą – przyp. red.). Jeździ się więc inaczej, ale też mi się to podoba, bo jest to pewna odmiana.
Masz już za sobą debiut w Portugalii. Co musisz poprawić przed kolejnym wyścigiem? Wiesz już, co powinieneś zrobić inaczej, lepiej?
Choć wynik w Portugalii nie był fenomenalny, nie załamuję się, bo jestem ambitnym sportowcem i zawsze chcę zająć jak najlepszą pozycję. Wiem już, jakie elementy sprawiają mi problem – jest to start i walka, podczas której samochody obijają się o siebie. Nie wyrobiłem jeszcze w sobie nawyku, że ktoś zajeżdża mi drogę, a ja nie odpuszczam. Zawsze automatycznie przyhamowuję. Podobnie jest przy starcie, kiedy zapala się zielone światło – tym autem startuje się zupełnie inaczej. Są to drobne rzeczy, ale sama jazda sprawia mi niesamowitą przyjemność. Nie ma znaczenia czy to szuter, czy asfalt. Krzysiek (Hołowczyc – przyp. red.) często powtarza, że przeżywamy wiele emocji i doświadczamy potężnego skoku adrenaliny podczas tych 6 okrążeń i jest to naprawdę niesamowicie przyjemne.
No właśnie, często podkreślasz w wywiadach to, co mówi Krzysztof Hołowczyc. W Szkole Mistrzów Lotto występujecie jako uczeń i mistrz. Czego już się od niego nauczyłeś? Jaka była najcenniejsza lekcja?
Trudno powiedzieć, bo motorsport i po stronie techniki jazdy, i po stronie psychologii jest bardzo szerokim pojęciem. Krzysztof uczy mnie bardzo wielu rzeczy – podejścia przed wyścigiem, tego, jak mam się zachować po porażce czy po wygranej, a także, jak jechać odpowiednim tempem i podpowiada, na którym odcinku można łatwo stracić, a na którym dużo zyskać.
Jaki jest Twój cel w rallycrossie na ten sezon?
To trudne pytanie, ale prosta odpowiedź – chcę osiągnąć jak najwięcej i jak najszybciej. Taki jest mój plan, ale zdaję sobie sprawę z tego, że przeciwnicy w mojej grupie są bardzo dobrzy i mają potężne doświadczenie. Tak samo jednak mówiłem przed Dakarem, twierdziłem, że nie dam rady i jadę tylko po to, żeby się nauczyć, a dojechałem na 9. miejscu. Zatem i tutaj zamierzam odnosić sukcesy i dołożę wszelkich starań, żeby i tutaj zdobywać cenne puchary.
Czytaj też: Hołowczyc w rallycrossie: "Nagle z maratończyka trzeba stać się sprinterem" [rozmowa NaM]
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?