Do 30 stycznia budynek, w którym od 6 lat znajduje się Szpitalik dla Kociąt Artura i Małgosi w Pile, ma zostać zburzony. Ta wiadomość spadła na jego właścicieli jak grom z jasnego nieba i dosłownie zwaliła ich z nóg. Nie wiedzieli, co począć i gdzie podziać bezbronne i bezdomne zwierzęta. Na szczęście, na pomoc przyszli im inni ludzie, którym los zwierząt - po prostu - nie jest obojętny.
- Pierwszą noc, gdy dowiedziałam się, że musimy opuścić budynek szpitalika, przepłakałam. Nie wiedziałam, co będzie dalej... w mojej głowie kotłowały się tysiące myśli, ale żadna konkretna - opowiada Małgorzata Kuberka.
sto kotów rocznie
Małgorzata i Artur od lat prowadzą Szpitalik dla Kociąt w baraku przy ul. Królowej Jadwigi, do którego drzwi zawsze były otwarte - nie rzadko przez całą dobę. Pilanie, którym leży na sercach dobro zwierząt znali ten adres na pamięć. Przywozili tu chore i cierpiące koty, bo wiedzieli, że będą one pod najlepszą opieką.
- Rocznie przyjmujemy ponad 100 kotów. Koszt leczenia i utrzymania każdego z nich aż do momentu, gdy znajdziemy mu nowy dom, wynosi średnio tysiąc złotych. W tej kwocie mieszczą się m.in. zastrzyki, badania, wyżywienie i sterylizacja, która zapobiega bezdomności zwierząt - mówi Małgorzata Kuberka.
Szpitalik, co ciekawe, znikąd nie czerpie dotacji. Utrzymuje się z darowizn od darczyńców.
- Leczymy koty z własnych pieniędzy i tych, które wpłacają nam darczyńcy - mówią.
burza mózgów
Na tych właściciele szpitalika zawsze mogli liczyć i nie zwiedli się tym razem. W jednym z - jak poinformowali o sytuacji na Facebooku - najtrudniejszych momentów w swoim życiu.
- Kochani. Właśnie dostaliśmy najsmutniejszą wiadomość w życiu. Szpitalik dla Kociąt w Pile, nasze dziecko, nasza wieloletnia praca, miejsce które uratowało setki kocich istnień, z dniem 30.01.2019 r. przestanie istnieć. Wraz z Szpitalikiem umiera cześć nas, umiera nasz cel i sens życia...
Państwo Małgorzata i Artur byli załamani zaistniałą sytuacją i nie wiedzieli jak mają ją rozwiązać.
- Właściciel lokalu, od którego go wynajmujemy do końca lutego musi wyburzyć nasz szpitalik i oddać teren do spółdzielni...
Na początku myśleli o wynajęciu jakiegoś mieszkania, ale nikt nie chciał im takiego wynająć, gdy usłyszał, że miałyby się tam znaleźć zwierzęta. Pod ich postem na Facebooku pojawiła się fala komentarzy, z których powstała prawdziwa burza mózgów.
- Ludzie zasugerowali nam kupno holenderskiego domku, którego można przewozić z jednego miejsca w drugie, a że mamy własną działkę to pomysł ten nam się bardzo spodobał. Był tylko jeden problem - skąd wziąć na to pieniądze - opowiada Małgorzata Kuberka.
Właściciele szpitalika postanowili zorganizować zbiórkę pieniędzy na zakup nowego azylu dla swoich kotów na stronie pomagam.pl. Cel jaki wyznaczyli to 49 tys. zł. Zainteresowanie zbiórką przerosło ich najśmielsze oczekiwania.
- W ciągu czterech dni udało się zebrać sto procent wyznaczonej kwoty, a nawet ponadto, dlatego nie zamknęliśmy jeszcze zbiórki, gdyż będziemy potrzebowali dodatkowych pieniędzy na uruchomienie szpitalika w nowym miejscu. M.in. musimy podłączyć do niego wszystkie media.
Darczyńcy przekazali już w sumie ponad 50 tys. zł. Dzięki temu 31 stycznia ponad 30 kotów przebywających pod opieką Małgosi i Artura przeniesie się do nowego, przytulnego azylu.
- To jest cud, że w tak krótkim czasie udało się zebrać aż tyle pieniędzy. Dziękuję wszystkim darczyńcom - mówi Małgorzata Kuberka.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?