Absurdu na razie udało się uniknąć: 50-letnia Beata Ł., fałszywa anglistka z Trzcianki, odpowie przed sądem za oszustwo i wyłudzenie prawie 400 tys. złotych ze szkół, w których uczyła w ciągu ostatnich 14 lat. Sąd Okręgowy w Poznaniu próbował zbagatelizować jej winę: skoro uczyła i nie było na nią skarg, to miała prawo do wynagrodzenia jak każdy inny nauczyciel. Sąd zakwestionował jedynie kwoty, których zażądała za posiadanie podwójnego, fałszywego, oczywiście doktoratu. Nie była to jednak aż tak wielka suma, żeby miał się nią zajmować sąd w Poznaniu; dlatego ten uznał się za niewłaściwy i przekazał sprawę do Sądu Rejonowego w Trzciance. Tyle że prokuratura zakwestionowała postanowienie sądu.
- Nie można być tylko trochę oszustką - twierdzi prokurator Radosław Gorczyński. - Beata Ł. celowo wprowadzała dyrektorów szkół w błąd, żeby doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, czyli w tym przypadku wypłacenia nienależnego jej wynagrodzenia. Nie mogła otrzymywać pensji nauczyciela, skoro sama posiadała tylko średnie wykształcenie. Nie po to Karta Nauczyciela określa, kto jest nauczycielem, żeby można było dowolnie to interpretować.
Tego samego zdania, co prokurator był poznański Sąd Apelacyjny, którego decyzja trafiła wczoraj na biurko prokuratora Gorczyńskiego.
- Uznał, że sąd okręgowy pośpieszył się ze swoją oceną, którą wydał przed przeprowadzeniem postępowania dowodowego - mówi prokurator Gorczyński. - Sprawa wraca do Poznania.
Według Karty Nauczyciela, zawód ten może wykonywać osoba z wyższym wykształceniem i przygotowaniem pedagogicznym. Drugi wymóg to przestrzeganie podstawowych zasad moralnych. W przypadku Beaty Ł. był spełniony tylko trzeci warunek: warunki zdrowotne niezbędne do wykonywania zawodu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?