26-letniego mieszkańca Chodzieży kierującego busem zgubił na pewno brak rozsądku, skoro zdecydował się wyprzedzać na zakręcie. Chociaż ma połamane obie nogi może mówić o szczęściu, bo z czołówki z TIR-em mógł już nie wyjść żywy. W takiej właśnie czołówce zginęła tydzień temu trójka młodych mężczyzn spod Leszna.
Ten bilans ostatnich dni staje się jeszcze bardziej przerażający, jeżeli porównać się go z całym pierwszym półroczem: od stycznia do końca czerwca zginęła tylko jedna osoba więcej niż w ciągu tych sześciu dni. Tyle, że czarne serie po prostu się zdarzają. I nie ma na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia.
- Każdego roku jest taki miesiąc, kiedy dochodzi do takiej czarnej serii - mówi Maciej Zając, rzecznik złotowskiej policji, - Potem wszystko wraca do tzw. normy.
Rok temu był "czarny" maj, kiedy to na złotowskich drogach zginęły cztery osoby, a jedna została ciężko ranna. Do dwóch tragedii doszło niemal w tym samym miejscu - na krajowej "jedenastce" niespełna dwa kilometry za Okonkiem. Czarną serię przerwał dopiero wypadek koło Lotynia. Tegoroczna czarna seria rozpoczęła się właśnie wypadkiem za Lotyniem. Czy przerwie ją wypadek w Okonku? Mowa o liczącym niespełna 8,5 kilometra odcinku krajowej "jedenastki", która w całej Wielkopolsce ma 343 kilometry i którą codziennie przejeżdża ponad 6 tysięcy kierowców.
Jest nie tylko najdłuższa, ale również najbardziej wypadkowa: tylko w pierwszych sześciu miesiącach doszło do niej do 805 zdarzeń, w w tym 71 wypadków, w których zginęło 11 osób. W tym samym czasie na równie ruchliwej, choć nieco krótszej "piątce" odnotowano 575 zdarzeń.
- Generalnie jednak liczba zdarzeń drogowych spada - mówi podinsp. Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu. - W tym roku mieliśmy ich o 717 mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Znaczący jest równie spadek liczby wypadków, których były ofiary śmiertelne; zmniejszyła się o o 42 procent.
Nie zmieniła się tylko najczęstsza przyczyna wypadków: prędkość.
Tymczasem jesienią mają zniknąć z dróg atrapy radarów, które powodowały, że kierowcy zdejmowali jednak nogę z gazu. Policjantów z drogówki, którzy jeżdżą do wypadków, niekoniecznie przekonują argumenty szefa poselskiej Komisji Infrastruktury, Janusza Piechocińskiego, że są niebezpieczne, bo na ich widok kierowcy gwałtownie hamują, bo czy będzie bezpieczniej jak będą hamowali dopiero na widok drzewa? Poza tym hamowanie na widok atrapy czy prawdziwego radaru niczym się od siebie nie różni. I wcale nie trzeba tego robić, jeżeli jedzie się z przepisową prędkością. Tyle, że wciąż jeździmy za szybko.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?