Mieszkanka jednej z gmin była przerażona, gdy jakieś pół roku temu, znalazła w należącym do niej budynku gospodarczym rannego psa. Cierpiące i wyczerpane zwierzę szukało tam schronienia.
- Suczka, mix owczarka niemieckiego bardzo cierpiała, ponieważ miała urwaną przednią łapę. Z rany sączyła się ropa, wystawały kości, fragmenty mięsa – mówi Krystyna Kukawska, wiceprezes Pogotowia dla Zwierząt.
Podjęto decyzję o udzieleniu psu natychmiastowej pomocy. Tym bardziej, że według informacji osoby zgłaszającej, życie psa było zagrożone z uwagi na zakażenie rany. W momencie dojazdu na miejsce inspektora ds. ochrony zwierząt, suczka nie chciała wstawać, była apatyczna. Liczyła się każda minuta.
Stan psa był na tyle ciężki, że prosto z miejsca jego znalezienia, zwierzę musiało trafić na stół operacyjny Kliniki Weterynaryjnej w Poznaniu. Zabieg usunięcia zropiałej części kończyny trwał kilka godzin.
Wiceprezes Pogotowia dla Zwierząt jest hodowczynią i miłośniczką koni. Jedną z osób, z którymi wymieniała się wiedzą na ten temat była Małgorzata Chazbijewicz, młoda mieszkanka Trzcianki, również właścicielka koni. Krystyna Kukawska wspomniała jej, że szuka domu dla Liszki. - Zrobiło mi się żal suczki i stwierdziłam, że postaram się jej znaleźć dom, pani Krysia bardzo się ucieszyła – wspomina Małgorzata Chazbijewicz.
Liszka trafiła do niej w trzecią dobę po operacji. Była jeszcze bardzo zdezorientowana i cierpiała na bóle pooperacyjne. Ciężkie przejścia – utrata pana, łapy i operacja wywołały u niej nieufność. Spała ze swoją nową panią przez dziesięć dni, gdy przyjmowała leki, przyzwyczaiła się do niej tak silnie, że nie odstępowała jej na krok.
- Gdy zobaczyłam, że między nami jest taki dobry kontakt, zaczęłam wypuszczać ją na podwórko, nawet przy otwartej bramie i ona mi nie uciekała. Czekała na mnie, aż wrócę z pracy – opowiada wybawicielka psa. Liszka bez problemu zaakceptowała pozostałe zwierzęta, należące do Małgorzaty Chazbijewicz i stało się jasne, że zostanie tu na zawsze.
Gdy Małgorzata Chazbijewicz galopuje na koniu, towarzyszy jej radosne poszczekiwanie Liszki. Dzisiaj jest ona szczęśliwym, pełnym energii i wdzięczności psem. Zupełnie nie odczuwa się jej kalectwa. Biega niesamowicie szybko, skacze wysoko. Z oddaniem liże swoją panią po rękach. Potrafi też bronić terenu, gdy przyjeżdża ktoś zupełnie obcy, a właściciele są nieobecni, wznosi wówczas alarm donośnym szczekaniem.
Żyje w przyjacielskich stosunkach zarówno z końmi, jak i dwoma dorodnymi, przybiegającymi na zawołanie kocurami, Mają (miał być kotką) i Guciem.
Przeczytaj także: Dzięki szybkiej reakcji wolontariuszy uratowano psa
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?